2 dzień wyzwania grafika

2 dzień wyzwania

Pobudka o 5

Dzisiaj nie obyło się bez pomocy budzika… 4 godziny snu to zdecydowanie za mało. Cały poprzedni dzień ziewałem, walcząc z pokusą zrobienia krótkiej drzemki. Półprzymkniętymi oczami oglądałem mecz Polaków z Chinami w koszykówkę. Sędziowie w końcówce na tyle podnieśli mi ciśnienie, że obyło się bez 3 kawy tego dnia.

Planowałem dotrwać do 21 i przespać pełne 8 godzin. Niestety miałem małe problemy z jedną ze stronek i naprawy przeciągnęły się do prawie 23. Tak mnie to rozbudziło, że nie mogłem usnąć. Z planowanego 30 minutowego czytania zrobiły się 2 godziny.

Budzik nie miał litości… Zimno, ciemno i mokro. Wróciłem do łózka i zacząłem przeglądać internet licząc, że może znajdę jakiegoś newsa, że przesunęli czas i mogę jeszcze godzinkę dłużej pospać. Niestety. Trzeba było wstać.

Jazda na rowerze

Widząc jaka jest paskudna pogoda początkowo planowałem poczekać , aż przestanie padać. Nie miałem jednak na to zbyt wiele czasu. Po szóstej zarzuciłem przeciwdeszczową kurtkę i pojechałem. Tyle czasu była piękna pogoda. Akurat jak podjąłem wyzwanie z dnia na dzień się zmieniła. Jak tak dalej pójdzie to za tydzień będę jechał w śniegu po pas.

No ale nie ma co narzekać, przynajmniej rower czysty, czego nie można było powiedzieć o mnie. Jednak jazda bez błotników w takich warunkach nie jest zbyt komfortowa.

Ogólnie gdyby nie ten zawiewający w twarz deszcz, jechałoby się bardzo przyjemnie. Żadnych zakwasów. Sił tez jakby nieco więcej niż wczoraj, mimo niewyspania.

Nie chciałem jednak ryzykować przeziębienia, godzina jazdy i do domu. Wyszło około 10 km.

Zwiedzanie okolic

Początkowo planowałem pojechać na kamieniołom w Jaworzni. Odpuściłem sobie w połowie drogi zawracając przy starym drewnianym kościółku na Białogonie.

Wracając planowałem wdrapać się jeszcze na Karczówkę, ale przemoczony do suchej nitki miałem już dość.

Miłym akcentem był szpaler pożegnalny jaki zrobiły mi żółte roślinki 🙂

Jutro pojadę gdzieś dalej. Prognozy wyglądają obiecująco, 11-12 °C bez deszczu.

Miesiąc z pisaniem

Dzisiaj miałem dużo różnego pisania. Za dużo. Ciężko skupić się na konkretach. Skacze z tematu na temat gubiąc wątki. Trzeba się dzisiaj porządnie wyspać.

Czytanie przed snem

Tak jak zapowiadałem, wczoraj zacząłem czytać „Świat bez końca” Kena Folleta. Początek ciekawy, może nawet za ciekawy, jak na książkę, która powinna pomóc mi zasnąć.

Dobrze że mam czytnik ebooków, bo jak bym miał trzymać grubaśne tomisko (ponad 900 stron), to pewnie dzisiaj nie miał bym siły trzymać kierownicy roweru.